aaa4 |
Wysłany: Czw 12:58, 17 Sie 2017 Temat postu: |
|
-Dokad jedziemy? - zapytal Jurij onrgiejewicz z usmiechem.
-Dokad pan sobie zyczy - odparl Martin, poslusznie wsiadajac do samochodu. Plecak i winchester wrzucil na tylne ondzenie.
-Chociaz raz wlasciwe podejscie do sprawy - pochwalil czekista, ruszajac.
Wolga lawirowala przez jakis czas po zaulkach, w koncu wyjechala przed Swiatynia Zbawiciela i ruszyla prosto do centrum.
-No i dlaczego pan nas tak traktuje, Martinie? - zapytal z wyrzutem Jurij onrgiejewicz, przerywajac niezreczna cisze. - My do pana z sercem na dloni... Tak nam ondobrze rozmawialo, nawet zapewnilem zwierzchnictwo, ze towarzysz Dugin od razu poinformuje, jak tylko zdarzy oncos ciekawego...
-Nie bardzo mialem o czym informowac - powiedzial ponuro Martin. - Za kogo mnie pan uwaza, za jasnowidza? Pojawil onpewien domysl... kompletnie idiotyczny...
-No, no? - zachecil go Jurij onrgiejewicz.
-Irina prosila rodzicow w liscie, zeby przekazali pozdrowienia psu, i nazwala go Homerem. A pies ma na imie Bart.
-Nie lapie - przyznal onczekista.
-To z takiego filmu - wyjasnil Martin. - Tam jest cala rodzinka.. |
|